Niemal każde zawody rozgrywane na flagowej wodzie koła numer dziewięć zwiastują niemałe emocje już podczas losowania. Wszyscy liczą na pewne „miejscówki”, modląc się o uniknięcie tak zwanej burty.
Burta bywa na tyle loteryjna, że do dnia dzisiejszego nie znam zawodnika, który miałby na nią pewny i sprawdzony sposób. Podobnie było i tym razem. Na Pucharze Burmistrza Miasta Błonia zjawiło się, aż 33 zawodników. Chyba wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do frekwencji jaka panuje w Błoniu. A są to przecież zawody rangi kołowej! Gościem honorowym zaproszonym przez prezesa Cezarego Wieczorka był znakomity wędkarz Artur Kulka. Jeśli są jeszcze tacy, którzy jakimś cudem o Arturze nie słyszeli, napomknę, że wędkarz ten ma na swoim koncie liczne, wędkarskie sukcesy z Mistrzostwem Polski i zdobyciem Grand Prix Polski włącznie.
Pogoda w dniu zawodów zwiastowała, że na brak jesiennego słoneczka nikt narzekał nie będzie. Ranne podmuchy dały łatwo przewidzieć, że jeśli chodzi o aurę problemem będzie wiatr. Huraganowe porywy jakie zdarzają się na „Babskiej-Nowej” uprzykrzają wędkowanie na tyle, że czasem jedyną deską ratunku jest taktyka łowienia skrótem lub matchem. Ale po kolei..
Po losowaniu szybką odprawę przeprowadził sędzia główny zawodów Daniel Olczak. Akwen podzielono na trzy równe jedenastoosobowe sektory. Dwa pierwsze rozciągały się na prostej i sięgały, aż po płytkie krańce biegnące przy pomostach. Trzeci ulokowano na nielubianej przez nikogo „burcie”. Sygnał pozwalający nęcić rozbrzmiał dokładnie dziesięć minut przed ósmą, a punktualnie o ósmej zaczęliśmy łowienie. Co działo się w poszczególnych sektorach? O tym już za chwilę..
W sektorze A ryb było teoretycznie najwięcej. Większość zawodników odławiała średnie leszczyki z tyczki lub bata. Niektórym bonusowo zaczęły trafiać się pierwsze „złote rybki”. O dziwo pewne miejscówki przy grążelach okazały się w tym dniu bezrybne. Boleśnie przekonał się o tym Paweł Sobolewski i Marek Kwak. Prawdziwy pokaz łowienia matchem dał natomiast nasz gość specjalny. Prawie 6000 pkt zbudowane na średnim leszczyku odległościówką to fantastyczny wynik. Wielkie brawa i gratulacje! Szybko stało się jasne, że w tym dniu rywalizacja rozegra się tylko o pozostałe miejsca na pudle.
Drugi sektor to przede wszystkim płytkie warstwy wody, które o tej porze roku okazały się mało bne. Pojedyncze płotki i leszczyki okraszone jazgarzami były na wagę pudła. Najlepiej w tych warunkach poradził sobie łowiący pełną tyczką Daniel Siarkowski. Zawodnik ten wydłubał z wody nieco ponad kilogram białorybu. Reszta zawodników z tego sektora nie zdołała nawet zbliżyć się do magicznej, wagowej granicy tysiąca punktów. Widać było, że ryby w tym dniu wolą przebywać nieco głębiej i mimo słońca na płytkiej wodzie ich nie będzie.
W sektorze C ulokowanym na burcie tradycyjnie łatwo nie było. Wiejący silny, boczny wiatr i bezrybne stanowiska były nie lada wyzwaniem dla niektórych zawodników. Nie wszyscy zdołali sobie poradzić w tak trudnych warunkach. Z dobrej strony zaprezentował się Sebastian Góźdź, który z tak zwanej „studni” czyli najgłębszego i najmniej rybnego stanowiska wywalczył czwartą lokatę, łowiąc matchem. Piękne ryby padały łupem Łukasza Bartosińskiego, który do leszczyków dobrał się łowiąc batem. Jedynka sektorowa wpadła tym razem na moje konto. Pokrótce wspomnę, że stanowisko w którym siedziałem znajdowało się w zatoce osłoniętej cyplem. Łowić mogłem więc tylko z tyczki. Postawiłem na pełną długość i prostą mieszankę. Do moich kotłów trafiło 4 kilogramy ziemi i kilogram gliny Argile Black . Zanętę stanowił kilogram leszczowej zanęty Sars przyciemniony ziemią torfową z dodatkiem Epiceine Jaune i Coprah Melasse. Na wstępne nęcenie do wody powędrowała połowa mieszanki. Resztę zostawiłem na donęcanie kubkiem. Wynik zbudowałem drobnym leszczem i przyzwoitą płocią. Rezultat ponad 2700 gram na kolana nie powala, ale jak na panujące, bardzo wietrzne warunki muszę uznać go za naprawdę dobry.
Po zawodach przyszedł czas na ogłoszenie wyników i wręczenie nagród rzeczowych dla najlepszej szóstki. Nagrody wręczył naczelnik wydziału oświaty kultury i sportu Włodzimierz Leduchowski. Godnym naśladowania zachowaniem popisał się Artur Kulka, który swoją nagrodę przekazał najmłodszemu startującemu zawodnikowi. Nie pozostało mi nic innego, jak iść śladem mistrza. Warto wspomnieć o grillowanych pysznościach jakie czekały na wszystkich obecnych. Kiełbaski, kurczaki z pyszną zupą włącznie nie pozwoliły nikomu wrócić do domu na głodnego. Całe te dobrodziejstwo to zasługa restauracji Czarci Róg z Błonia oraz burmistrza miasta Zenona Reszki.
Świetna impreza, fajna atmosfera i znakomici goście. Tak zakończył się tegoroczny puchar Burmistrza Błonia. Do następnego…
tekst: Marcin Cieślak
foto: Marcin Cieślak, Cezary Wieczorek, Tomasz Sikorski
za: www.moczykije.net